05:49

Zakasanie rękawów. Czyli jak zabrałam się do pracy.

Zakasanie rękawów. Czyli jak zabrałam się do pracy.

organizacja pracy minimalizm


Opis działań jest z perspektywy czasu, bo zaczęłam będąc w 8 miesiącu ciąży. Teraz moja córka ma już 8 miesięcy. OK, ale co i jak.

Po przeczytaniu tych paru książek o których wspomniałam w pierwszym poście (tutaj) nabrałam przekonania, że minimalizm to jest to narzędzie, którego tak długo szukałam. Gdzieś po omacku błądziłam stosując od czasu do czasu pewne zasady, ale to nie było to. Teraz stanęłam przed poważnym problemem jakim był totalny brak miejsca w 46 metrowym mieszkaniu i jakimś zbiegiem okoliczności znalazłam to czego potrzebowałam. Będę mamą minimalistką - poczułam, że jest to w zgodzie z moją naturą. 
Nie trudno chyba sobie wyobrazić mój entuzjazm i zaangażowanie (motywacja miała pełne 7 miesięcy i prawie 2 kg). Na kartce zapisałam plan czym po kolei się zajmę.

1. Dokumenty
2. Pamiątki, zdjęcia i bibeloty
3. Ubrania i buty
4. Książki
5. Kwiaty
6. Akcesoria kuchenne

1. Dokumenty

Zaczęłam od moim zdaniem najbardziej żmudnego tematu. Najbardziej niewdzięcznego i trudnego do zdecydowania co dalej z tym zrobić. Miałam 4 kartony materiałów ze studiów i kursów, które bałam się wyrzucić ze względu na ich treść, której to kiedyś będę mogła potrzebować. Nie ma się co oszukiwać. Nie wrócę do tego, prędzej te ksera zbutwieją w jakiejś piwnicy. Do śmieci! Radykalnie, ale efektywnie. Następnie musiałam przejrzeć wszystkie umowy, rachunki, paragony, gwarancje, kartki karteczki i notesy które miały jeszcze czyste strony. Przy wyrzucaniu rzeczy trzeba sprawdzać czy są zniszczone dane osobowe. 
Kontener na papier pod blokiem był pełny.

2. Pamiątki, zdjęcia i bibeloty

Ta kategoria była druga w kolejności bo bałam się od niej zacząć. 
Pamiątki po bliskich, którzy odeszli zawsze utwierdzały mnie w przekonaniu, że zapewnią mi pamieć o nich. Że przecież nie można wyrzucić takich rzeczy. Ile jeszcze takich pamiątek nieprzydajek uzbieram i gdzie je mam trzymać? Kolejne to rzeczy z dzieciństwa (mam ich niewiele, większość nadal ma moja mama lub młodsze siostry). Postanowiłam, że wszystko czego nie używam lub nie zdobi mojego mieszkania oddam, sprzedam lub wyrzucę. Przyznam, serce bolało mocno, ale zdanie "Nie potrzebujesz tych przedmiotów, aby o kimś pamiętać i wspominać go." dodało otuchy. Zostawiłam apaszkę i figurkę aniołka po Chrzestnej, medalik z łańcuszkiem po babci, ręcznie robiony obrus po cioci. Z dzieciństwa zachowałam pamiętnik z wpisami kolegów i koleżanek.
Zdjęcia - tutaj mówię o przestrzeni komputerowej. Zawsze miałam w miarę posortowane zdjęcia w folderach i albumy na 2-3 lata ze zdjęciami pamiątkowymi w liczbie 2-10 z ważnych dla mnie wydarzeń. Nie było trudno. Ale już od tego momentu nie zapisuję zdjęć na dysku, ale wszystko udostępniane jest chmurze Google. Spotkałam się z opinią, że nie należy tak robić by zachować resztki prywatności przed siecią, ale wydaje mi się, że i tak przed tym nie ucieknę.
Bibeloty. Biżuteria. Srebro i złoto w którym nie chodzę, było zdekompletowane lub zniszczone oddałam na skup tych surowców. Pieniądze odłożyłam na wyprawkę dla dziecka. Guziki, gadżety, reklamy, niepiszące długopisy, spinacze, wszystkie te pierdoły, które trzymamy w szufladach wylądowały w śmietniku.

3. Ubrania

Nie żartuję. Oddałam, wyrzuciłam lub sprzedałam wszystkie ciuchy, kurtki, płaszcze i buty w których nie chodziłam przez rok lub były zużyte. W pewnym momencie mój mąż myślał, że nic mi już nie zostanie i że chyba wpadłam  w jakąś manię. Widząc jak wiele moje działania mają sens, sam trochę przewietrzył szafę. Nie tak drastycznie, ale zawsze. Jemu nic nie wyrzuciłam, może czasem namawiałam do oddania zbyt obcisłego garnituru, ale sam decydował co robi ze swoimi rzeczami. Wydaje mi się, że jest to po prostu fair. Po porządkach w garderobie zyskaliśmy werandę z miejscem na wózek, 2 półki  i szufladę w 2 metrowej szafie PAX oraz szuflady pod łóżkiem, które do dnia dzisiejszego są jeszcze puste. Bez poszerzania ścian znalazłam miejsce na wyprawkę i rzeczy dziecka. 

4. Książki

Ile osób tyle opinii. Zgadzam się w 100% z Kasią Kędzierską, która pisze o tym na swoim blogu, książce. Z całej biblioteczki pozostały książki, które w najbliższym czasie mam plan przeczytać, te z  dedykacjami, książki męża, książki kucharskie i albumy. 2 półki.

5. Kwiaty

Miałam ofiarowane na różne okazje ok. 20 sztuk storczyków. Zostawiłam najpiękniejsze 3 okazy plus paprotkę.

6. Akcesoria kuchenne

Kubki, filiżanki, pojemniki, których nie używam lub ich po prostu nie lubię wyrzuciłam. Przejrzałam pod kątem przydatności suchą spożywkę, przetwory, garnki, deski. Przejrzało i znalazło się miejsce na laktator, pojemniki na mleko, butelki i przyszłe słoiczki. 

Jest pięknie, ale zawsze jak siadam na kanapie to myślę sobie ... co by tu jeszcze uprościć. I o tym znów następnym razem.



11:15

Kto na pewno znajdzie coś siebie?

Kto na pewno znajdzie coś siebie?


kto znajdzie coś dla siebie


Myślę, że znajdzie coś dla siebie ktoś, kto:

- zastanawia się czy minimalizm jest dla niego. Jak wyglądała moja droga do dnia dzisiejszego, co udało mi się osiągnąć, czy aby ten gloryfikowany "spokój ducha" jest tak na serio?
- jest mamą, która przygotowuje się na przyjście dzieciątka lub ma malucha na rękach, a chyba wiadomo, że wtedy od czasu do czasu potrzebny jest pozytywny kop energetyczny;
- potrzebuje, tak jak ja motywacji. Motywacja, samozaparcie, "branie byka za rogi" przyda się przy nawet przyjemnych czynnościach, które z biegiem czasu nabierają monotonii i po prostu się nie chce. Praca, dom, obiad, zakupy, praca, dom, dzieci, zakupy, kolacja... Można z uśmiechem na ustach;
- chce by jego dom był czysty, rzeczy miały swoje miejsce, obiad był ugotowany wszystko niewielkim poświęceniem czasowym, a przy użyciu kilku trików;
- potrzebuje zdrowych (bo dla mnie to ogromnie ważne) pomysłów kulinarnych z prostych dostępnych składników, w nowych odsłonach;
- czasami potrzebuje inspiracji by poczytać dobrą książkę, wybrać film czy serial (przyznaję się - lubię;P);

OK. To plan ramowy działania mam. W kolejnym poście zacznę chyba od paru słów o sobie i zmianach jakich dokonałam czyli moje wzloty i upadki z narzędziem jakim jest minimalizm.
Bo MINIMALIZM stał się nie filozofią a narzędziem, którym wciąż uczę się posługiwać.


12:15

Dlaczego Po Prostu Mniej.

Dlaczego Po Prostu Mniej.




Standard o tym co i dlaczego. 

Pierwszy post, chyba jak zawsze przy próbie pisania, będzie o początkach i powódkach, jakie pokierowały mną do zredagowania tych paru słów. Od momentu, kiedy pierwszy raz pomyślałam, żeby siąść i pisać, minęło 9 miesięcy. Przyczyny zwlekania są pewnie typowe i znane: wątpliwości, że komuś mógłby się przydać, że trochę się wstydzę, że trudno wygospodarować parę chwil i właściwie to po co to wszystko...

A zaczęło się od ciąży i tematów związanych z przyjściem na świat maleństwa. Do tej pory żyliśmy z mężem racjonalnie, ale raczej dość konsumpcyjnie. Nagłe nieprzemyślane zakupy, nagradzanie się rzeczami, szaleństwo związane z okresami przecen w sklepach, marnowanie jedzenia, ubrań, mediów - to nasze typowe grzeszki, o których kiedyś pewnie będę pisać. Przyjście na świat dziecka pod względem materialnym zapalało nam w głowach lampkę, ale nie baliśmy się jakoś szczególnie o finanse. Miesiące mijały, a jako młoda mama, pierworódka byłam zalewana, dosłownie osaczana reklamą rzeczy, które absolutnie muszę mieć. Rzeczy bez których nie da się urodzić, wychować dziecka. Tu nie mówię tylko o firmach sprzedających takie akcesoria, ale też o checklistach z poradników, szkoły rodzenia, o koleżankach i kolegach w pracy, którzy reklamowali swoje ulubione top produkty. 

Od przeglądania firm, porównywania ofert i liczenia, ile to wszystko będzie kosztować, kręciło mi się w głowie. Próbowałam podchodzić do tego zdroworozsądkowo, ale gdzieś w środku narastał niepokój o to, gdzie ja wszystko upcham do naszego mieszkania, że przecież zawsze może się zdarzyć, że czegoś co jest totalnie "must have" mieć nie będę...

Zaparłam się i powiedziałam, że kupię, zdobędę tylko absolutnie niezbędne akcesoria w liczbie na maxa ograniczonej. Poszukałam, czy ktoś może coś takiego już praktykował. I przyznam spotkałam się bardzo z nieliczną grupą ludzi mi podobnych, w tym skrajnie podchodzących do tematu (np. łóżeczko niepotrzebne bo dziecko śpi z rodzicami, wózek jest zbędny, bo są chusty etc.). 
Jak we wszystkim, postanowiłam odnaleźć złoty środek i jak to jest w mojej naturze zaczęłam studiować temat bardzo, bardzo dokładnie. Dosłownie połknęłam takie pozycje jak (będę się do nich sukcesywnie odnosić w przyszłości):

"Minimalizm", "52 zmiany. Zmień swoje życie tydzień po tygodniu", Leo Babauta,
"Sztuka Prostoty" Dominique Loreau,
"Magia sprzątania" Kondo Marie,
"Minimalizm po polsku. Czyli jak uczynić życie prostszym", "Minimalizm dla zaawansowanych" Anna Mularczyk-Meyer,
Blogi: www.simplicite.pl, zenhabits.net.


Nie zawsze jestem z siebie (z podejmowanych decyzji) zadowolona, ale ciągle dążę do tej wymarzonej doskonałości wolności od chcenia. I z perspektywy tych 9 miesięcy widzę w sobie ogrom zmian na lepsze. Moje mieszkanie, mimo nowego lokatora, jest bardziej przestrzenne. Ja jestem spokojniejsza i umiem gospodarować czasem. Udało mi się wypracować sporo metod, które uprościły mój dzień młodej mamy. Stałam się dosłownie lżejsza i szczęśliwsza. 

A przecież tylko Po Prostu zachciałam Mniej. 


:)

Copyright © 2016 PoProstuMniej , Blogger