12:15

Dlaczego Po Prostu Mniej.





Standard o tym co i dlaczego. 

Pierwszy post, chyba jak zawsze przy próbie pisania, będzie o początkach i powódkach, jakie pokierowały mną do zredagowania tych paru słów. Od momentu, kiedy pierwszy raz pomyślałam, żeby siąść i pisać, minęło 9 miesięcy. Przyczyny zwlekania są pewnie typowe i znane: wątpliwości, że komuś mógłby się przydać, że trochę się wstydzę, że trudno wygospodarować parę chwil i właściwie to po co to wszystko...

A zaczęło się od ciąży i tematów związanych z przyjściem na świat maleństwa. Do tej pory żyliśmy z mężem racjonalnie, ale raczej dość konsumpcyjnie. Nagłe nieprzemyślane zakupy, nagradzanie się rzeczami, szaleństwo związane z okresami przecen w sklepach, marnowanie jedzenia, ubrań, mediów - to nasze typowe grzeszki, o których kiedyś pewnie będę pisać. Przyjście na świat dziecka pod względem materialnym zapalało nam w głowach lampkę, ale nie baliśmy się jakoś szczególnie o finanse. Miesiące mijały, a jako młoda mama, pierworódka byłam zalewana, dosłownie osaczana reklamą rzeczy, które absolutnie muszę mieć. Rzeczy bez których nie da się urodzić, wychować dziecka. Tu nie mówię tylko o firmach sprzedających takie akcesoria, ale też o checklistach z poradników, szkoły rodzenia, o koleżankach i kolegach w pracy, którzy reklamowali swoje ulubione top produkty. 

Od przeglądania firm, porównywania ofert i liczenia, ile to wszystko będzie kosztować, kręciło mi się w głowie. Próbowałam podchodzić do tego zdroworozsądkowo, ale gdzieś w środku narastał niepokój o to, gdzie ja wszystko upcham do naszego mieszkania, że przecież zawsze może się zdarzyć, że czegoś co jest totalnie "must have" mieć nie będę...

Zaparłam się i powiedziałam, że kupię, zdobędę tylko absolutnie niezbędne akcesoria w liczbie na maxa ograniczonej. Poszukałam, czy ktoś może coś takiego już praktykował. I przyznam spotkałam się bardzo z nieliczną grupą ludzi mi podobnych, w tym skrajnie podchodzących do tematu (np. łóżeczko niepotrzebne bo dziecko śpi z rodzicami, wózek jest zbędny, bo są chusty etc.). 
Jak we wszystkim, postanowiłam odnaleźć złoty środek i jak to jest w mojej naturze zaczęłam studiować temat bardzo, bardzo dokładnie. Dosłownie połknęłam takie pozycje jak (będę się do nich sukcesywnie odnosić w przyszłości):

"Minimalizm", "52 zmiany. Zmień swoje życie tydzień po tygodniu", Leo Babauta,
"Sztuka Prostoty" Dominique Loreau,
"Magia sprzątania" Kondo Marie,
"Minimalizm po polsku. Czyli jak uczynić życie prostszym", "Minimalizm dla zaawansowanych" Anna Mularczyk-Meyer,
Blogi: www.simplicite.pl, zenhabits.net.


Nie zawsze jestem z siebie (z podejmowanych decyzji) zadowolona, ale ciągle dążę do tej wymarzonej doskonałości wolności od chcenia. I z perspektywy tych 9 miesięcy widzę w sobie ogrom zmian na lepsze. Moje mieszkanie, mimo nowego lokatora, jest bardziej przestrzenne. Ja jestem spokojniejsza i umiem gospodarować czasem. Udało mi się wypracować sporo metod, które uprościły mój dzień młodej mamy. Stałam się dosłownie lżejsza i szczęśliwsza. 

A przecież tylko Po Prostu zachciałam Mniej. 


:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 PoProstuMniej , Blogger